Typ tekstu: Książka
Autor: Kowalewski Włodzimierz
Tytuł: Bóg zapłacz!
Rok: 2000
rzędem kaczych łap, wiodły od środka miasta, od czerwieniejących na horyzoncie wież zamku i katedry; malejąc, znikały po przeciwległej stronie, poniżej słońca stojącego nad siną linią lasów. To był jedyny element niepokoju w zastygłym ze spiekoty krajobrazie. Kawalkady wydłużonych od szybkości aut gnały we wszystkie strony jak psy wyciągnięte w gonitwie, prężąc grzbiety srebrzyste, ciemnofioletowe, rude. Wydawany przez nie syk to rósł, to opadał; przypominał nigdy nie zamierający grzmot. Trzeba się było do niego przyzwyczaić, jak do muzyki na szpitalnych korytarzach.
Jedna z kilku odnóg autostrady spływała ślimakiem w dół i ginęła za drzewami, dochodząc do zlokalizowanego tam III Rejonu Socjalnego
rzędem kaczych łap, wiodły od środka miasta, od czerwieniejących na horyzoncie wież zamku i katedry; malejąc, znikały po przeciwległej stronie, poniżej słońca stojącego nad siną linią lasów. To był jedyny element niepokoju w zastygłym ze spiekoty krajobrazie. Kawalkady wydłużonych od szybkości aut gnały we wszystkie strony jak psy wyciągnięte w gonitwie, prężąc grzbiety srebrzyste, ciemnofioletowe, rude. Wydawany przez nie syk to rósł, to opadał; przypominał nigdy nie zamierający grzmot. Trzeba się było do niego przyzwyczaić, jak do muzyki na szpitalnych korytarzach.<br>Jedna z kilku odnóg autostrady spływała ślimakiem w dół i ginęła za drzewami, dochodząc do zlokalizowanego tam III Rejonu Socjalnego
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego