Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
mnie. Proszę.
- Panie Wesołowski, jesteśmy tu, by panu pomóc. - Przełożyła automat do lewej ręki i wyjęła telefon.
- Co chcesz zrobić? - zapytał cicho Kiernacki.
- A jak ci się wydaje?! - Tama na chwilę puściła; chlusnęło zza niej bezsilnym gniewem, buntem przeciw koszmarowi wokół. - Dzwonię po saperów.
- To nic nie da - wyręczył Kiernackiego gospodarz. - Ja już... mnie nie ma. - Kiwnął głową ku jednej z przyłóżkowych szafek. - Jeszcze dwadzieścia pięć minut. Specjalnie tak ustawili zegar. Żebym widział.
Kiernacki zerknął przez ramię.
- Wybuchnie za pięć siódma? Tak powiedzieli? - Dziewczyna znieruchomiała z telefonem w dłoni. - Proszę się skupić. To ważne.
- Cztery godziny... - Wesołowski spojrzał w stronę okna
mnie. Proszę.<br>- Panie Wesołowski, jesteśmy tu, by panu pomóc. - Przełożyła automat do lewej ręki i wyjęła telefon.<br>- Co chcesz zrobić? - zapytał cicho Kiernacki.<br>- A jak ci się wydaje?! - Tama na chwilę puściła; chlusnęło zza niej bezsilnym gniewem, buntem przeciw koszmarowi wokół. - Dzwonię po saperów.<br>- To nic nie da - wyręczył Kiernackiego gospodarz. - Ja już... mnie nie ma. - Kiwnął głową ku jednej z przyłóżkowych szafek. - Jeszcze dwadzieścia pięć minut. Specjalnie tak ustawili zegar. Żebym widział.<br>Kiernacki zerknął przez ramię.<br>- Wybuchnie za pięć siódma? Tak powiedzieli? - Dziewczyna znieruchomiała z telefonem w dłoni. - Proszę się skupić. To ważne.<br>- Cztery godziny... - Wesołowski spojrzał w stronę okna
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego