Głos zegara posmutniał, zszedł w tonację mollową, nieco żałobną. Dwadzieścia cztery!<br>Słucham owej niewesołej tercji dwunastokrotnie powtórzonej nad głową Wielkiego Farnka, otoczonego przez roześmianych, rozbawionych, serdecznych i najserdeczniejszych gości.<br>Umilkło wreszcie echo dwudziestej czwartej.<br>Muszę jeszcze odczekać kilka minut, nim uda mi się, jako ostatniemu z serdecznych przyjaciół, dotrzeć do gospodarza.<br>- Masz mi co do powiedzenia, drogi Jeremi?<br>- Najlepszego, Franciszku! Hojną ilość godzin, jak na te skąpe czasy, oddzwoniłeś w Nowy Rok.<br>- Przecie rozumiesz: drugą dwunastą oddzwoniłem awansem. Pod przyszłego sylwestra! Na wypadek gdybym nie mógł go już urządzić.<br>Mamy tu - śmieje się - sylwestrowo-noworoczną zabaw ę.<br>Tylko my dwaj wiemy