przymykał oczy i widział Annę chodzącą ulicami, padającą już z nóg, pozbawioną szansy znalezienia przytułku. Niechby zadzwoniła - modlił się - niechby tylko zadzwoniła. Pomyślał także, że istnieje prawdopodobieństwo, iż zanim Anna zadzwoni, uda się Lotharowi ustalić numer telefonu, z którym się już raz łączyła. Dlatego Romek obserwował bacznie ulicę, broń mieli gotową do strzału, spoglądali na zegarki i na chodnik, na którym ukazywał się co pewien czas niemiecki patrol.<br>Wreszcie, po czekaniu tak długim, że Kloss nie umiałby określić, ile trwało, rozdarł ciszę dzwonek telefonu. Podniósł słuchawkę i usłyszał głos Anny.<br>- Słuchaj - powiedział - za piętnaście minut, kamienica przechodnia... - Zdążył wymienić nazwę ulicy