to już za sobą, i ten nieszczęsny pokaz filmowy w czasie walk w Budapeszcie, rzędy pustych krzeseł. Musnęło wspomnienie wstydu, jaki przeżyli. Ale inne przyjęcia były udane, śliwowica i tokaj potrafiły rozruszać nawet powolnych Hindusów, tańczyli, śpiewali. Nie chciało im się odjeżdżać. Gdy wreszcie zostawali sami, ambasador jednym szarpnięciem zrywał gotową muszkę - nigdy nie nauczy się jej wiązać jak człowiek z towarzystwa - rozpinał zmiekłą od potu koszulę smokinga i nalewał sobie wina; no, łyknijcie, pozwalał łaskawie, no, Ferenz, jazda Terey! Już spuściliśmy wodę, poszło. Można w swoim gronie odetchnąć.<br>Na ścianach wisiały obrazy przedstawiające hutników w czerwonym blasku pieca, murarzy na