Hurricane i był to również swój, z polskiego dywizjonu, porucznik Ludwik Paszkiewicz. Gdy Paszkiewicz zauważył dziwny pochód, przerwał pościg za wrogiem i przybył. Obok Fericia leciało ich teraz dwóch.<br><br>Osłaniali go. Wiedzieli, że narażą się na największe niebezpieczeństwo w razie ataku liczniejszego przeciwnika, bo nie będą uciekali. W obronie towarzysza gotowi byli zginąć i nie mieli co do tego żadnej wątpliwości: pozostaną przy nim.<br><br><gap reason="sampling"><br><br>Dwaj polscy myśliwcy, latając bez przerwy nad Fericiem, nie spuszczali przeciwnika z oczu. W ich spokojnym krążeniu przebijało twarde postanowienie. Pierścienie, jakimi kryli przyjaciela, miały chyba magiczne zaklęcie. Wróg zaczął rozumieć, że zanim dosięgnie bezbronnego, natrafi na