ich zastępców; za Petlury rozciągnęły się na służbę polską, szlachtę katolicką, całą polskość jednym słowem. Prąd ten, z początku dość słaby, nieznaczny, miał się w przeciągu miesiąca wzmocnić i rozszerzyć, jaskrawo bijąc w oczy bezwzględną napastliwością.<br>Złodziejski "kureń śmierci", który w Starokonstantynowie pędził wcale błogi żywot, wyciskając z Żydów ostatnią gotówkę i rekwirując, co mu przyszło na myśl, został wezwany pod Równe. Na <orig>odjezdnem</> groził podpaleniem miasta, ściągnął ostatnią, ale pokaźną kontrybucję, i ruszył w drogę niechętnie. Niedaleko uszedł, bo zaraz na stacji żołnierze zebrali <foreign lang="ukr">"schod"</>, rzucili karawaniarskie czapki pod nogi dowódcy i ogłosiwszy się cywilami, odeszli do domów. Zaskoczony tym