Typ tekstu: Książka
Autor: Kołodziejczak Tomasz
Tytuł: Krew i kamień
Rok: 2003
Wywożą mnie gdzieś, nie wiem gdzie, głowę mam w worku. Wokół las, dom pilnie strzeżony...
Łupnęło. Drzwi zatrzeszczały, ale jeszcze wytrzymały napór. Następne uderzenie rozniesie je w drzazgi. Nie! Wytrzymały dla niego, Dorona. Jakby chciały dać mu jeszcze chwilę. Odwrócił się ku sobowtórowi bana, gdy zobaczył, jak przez poręcz balkonu gramoli się jeden z przybocznych.
Doron skoczył ku oknu, zepchnął wojownika, który z krzykiem runął na bruk. W tej chwili pękły drzwi. Żołnierze wpadli do komnaty. Mieli pałki i sznur. Nie chcieli go zabić, lecz mogli pojmać. Musiał uciekać. Tylko że na dole też czekali przyboczni. Właśnie rozciągali sieci.
Zabrakło już czasu
Wywożą mnie gdzieś, nie wiem gdzie, głowę mam w worku. Wokół las, dom pilnie strzeżony...<br>Łupnęło. Drzwi zatrzeszczały, ale jeszcze wytrzymały napór. Następne uderzenie rozniesie je w drzazgi. Nie! Wytrzymały dla niego, Dorona. Jakby chciały dać mu jeszcze chwilę. Odwrócił się ku sobowtórowi &lt;orig&gt;bana&lt;/&gt;, gdy zobaczył, jak przez poręcz balkonu gramoli się jeden z przybocznych.<br>Doron skoczył ku oknu, zepchnął wojownika, który z krzykiem runął na bruk. W tej chwili pękły drzwi. Żołnierze wpadli do komnaty. Mieli pałki i sznur. Nie chcieli go zabić, lecz mogli pojmać. Musiał uciekać. Tylko że na dole też czekali przyboczni. Właśnie rozciągali sieci.<br>Zabrakło już czasu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego