się do niego, zbyt serdeczny i zbyt wylewny, mógłby sprawić na niektórych wrażenie, że zażyłość między doktorem i profesorem jest większa, niż to w istocie miało miejsce. A prof. Mmaa nie życzył sobie, by posądzano go o przyjaźń z osobami, z którymi nie był w przyjaźni. Zwłaszcza zaś gdy w grę wchodzi osoba dra S. K. Durchfreuda.<br> Prof. Mmaa przyspieszył kroku, lecz równocześnie poczuł gdzieś w sobie, jak gdyby w samym centrum swego <orig>thoraxu</>, nieskończenie mały punkt, który zdawał się rosnąć i zdawał się przeciwstawiać temu przyspieszeniu kroku, zdawał się ostrzegać i wołać o zrewidowanie pobudek. Prof. Mmaa nigdy nie negliżował