wielbić ten napój, podawany w małych czarkach, sączyli go z nabożeństwem. Ale to działo się w siole, a tutaj był pusty i głuchy step. Bez <orig>saksaułu</>. Szczęście, że Ziuta nie zapomniała wziąć na drogę trochę <orig>kiziaku</>. Zbierał go przeważnie Jurek, bo dorośli pracowali i nie mieli czasu. Wyprawiał się z gromadką koleżków - tam, którędy wędrowało wypasające się kołchozowe bydło - jeden z nich zawsze niósł dymiącą puszkę na drucie i wywijał nią jak kadzielnicą w odpust, aby odpędzić komary, całe napastliwe roje buzowały wokół. Ta puszka, podziurawiona gwoździem, z tlącymi się wewnątrz grudkami <orig>kiziaku</>, to był ich własny, polski wynalazek. I przyjął