Typ tekstu: Książka
Autor: Kruszyński Zbigniew
Tytuł: Na lądach i morzach
Rok wydania: 1999
Rok powstania: 1998
cementu. Poborowi torturujący się sami, na fali bez kadry. Pan -nik, podpułkownik w randze, tęsknił do innych porządków. Tęsknił do wojny, aliantów. Rodzice Jana byli opiekuńczy, rodzinni, byłam ich córką, przez dwadzieścia lat karygodnie zaniedbywaną. Sobotnie obiady przeciągały się do poniedziałku. Przełykałam, jadłam, słuchałam opowieści o Janku jedynaku, jako dziecko grymaśnym i chorowitym. Teraz dostawał nowy zastrzyk chorób. Złociła się żółtaczka, rozkwitała różyczka, ospa się zabliźniała na twarzy. - Mamo, przestań - błagał rekonwalescent. Ojciec miał małe auto, zupełnie nieodpowiednie do wzrostu. Wyglądał w nim jak dorosły, który wyrósł z zabawki. Przy ładnej pogodzie brał nas w objazd po okolicy. Odwiedzaliśmy wioski, wszystkie
cementu. Poborowi torturujący się sami, na fali bez kadry. Pan -nik, podpułkownik w randze, tęsknił do innych porządków. Tęsknił do wojny, aliantów. Rodzice Jana byli opiekuńczy, rodzinni, byłam ich córką, przez dwadzieścia lat karygodnie zaniedbywaną. Sobotnie obiady przeciągały się do poniedziałku. Przełykałam, jadłam, słuchałam opowieści o Janku jedynaku, jako dziecko grymaśnym i chorowitym. Teraz dostawał nowy zastrzyk chorób. Złociła się żółtaczka, rozkwitała różyczka, ospa się zabliźniała na twarzy. - Mamo, przestań - błagał rekonwalescent. Ojciec miał małe auto, zupełnie nieodpowiednie do wzrostu. Wyglądał w nim jak dorosły, który wyrósł z zabawki. Przy ładnej pogodzie brał nas w objazd po okolicy. Odwiedzaliśmy wioski, wszystkie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego