kruszyny lodu, a na podłodze i na ladzie mokro, mokro wszędzie i duszno od kwaśnego zapachu piwa i wina. To wszystko widział teraz dokładnie, bo w bufecie nie było już ani pikolów, ani kelnerów - zamówienia ustały.<br>Nagle Fryc chwycił za szklanki. - Sprzątaj! Stary idzie!<br>Stary Pancer wszedł do bufetu i grzebiąc ręką w kieszeni przypatrywał się krzątaninie pikolów.<br>- No, jak mu idzie? - zagadnął Fryca <page nr=27>.<br>- Dobrze, panie gospodarzu, on już cosz umi. - Tylko szklanki rozbija - dodał kasjer.<br>- No, to jak zapłaci, to będzie uważał.<br>Dochodziła jedenasta. Z sali dolatywał jeszcze bulgot monotonny, ale już pozbawiony ostrych dźwięków - Romek odnosił wrażenie, że to