tych, które wyznaję dzisiaj. Może i miałabym jakąś pracę, lecz z pewnością nie zapewniałaby mi ona całkowitej niezależności finansowej, wobec czego inaczej zapatrywałabym się na sprawę zamążpójścia. Co za tym idzie, wszelkie moje plany i ambicje - zawodowe, osobiste, rodzinne - przedstawiałyby się w tamtych czasach dużo, dużo prościej. W latach 50. grzeczna dziewczynka w odpowiednim momencie opuszczała rodzinny dom, znajdowała sobie męża i wiła własne gniazdko. Kombinacja przymusu ekonomicznego, społecznego nacisku, stereotypowego podziału ról pomiędzy płciami oraz ograniczonych w owych czasach szans i wariantów życiowych dla kobiet, okazywała się niezwykle silnym bodźcem do wybrania jedynie słusznej opcji. Mężczyzna, dom plus dzieci - w