Typ tekstu: Książka
Autor: Konwicki Tadeusz
Tytuł: Dziura w niebie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1959
synu, wyciągaj wnioski - powiedział pan Dobrzynkiewicz i strząsnął wodę z parasola.
- Rozumiem przecież wszystko doskonale - odparł syn.
- Jemu zawsze było mało, nie znał swojej miary i swego miejsca. Oto właśnie trafnie rzecz sformułowałem. Przypomnij mi mamo, żebym to wieczorem zapisał. Boże, ktoś mnie szczypie? Tu Zenuś krzyknął cieniutko i podskoczył gwałtownie, rozpryskując błoto na kamaszach ojca.
- Burba! Ty draniu! Chodź no tu! - wołał pan Dobrzynkiewicz, składając czarny parasol, którego chciał użyć jako narzędzia kary. Lecz Kajaki z dziwnym pośpiechem oddalał się żywo i dopiero w bezpiecznej odległości przystanął, aby wykonać kilka poniżających i bezwstydnych gestów pod adresem Zenusia, który rozcierał dyskretnie
synu, wyciągaj wnioski - powiedział pan Dobrzynkiewicz i strząsnął wodę z parasola.<br>- Rozumiem przecież wszystko doskonale - odparł syn. <br>- Jemu zawsze było mało, nie znał swojej miary i swego miejsca. Oto właśnie trafnie rzecz sformułowałem. Przypomnij mi mamo, żebym to wieczorem zapisał. Boże, ktoś mnie szczypie? Tu Zenuś krzyknął cieniutko i podskoczył gwałtownie, rozpryskując błoto na kamaszach ojca.<br>- Burba! Ty draniu! Chodź no tu! - wołał pan Dobrzynkiewicz, składając czarny parasol, którego chciał użyć jako narzędzia kary. Lecz Kajaki z dziwnym pośpiechem oddalał się żywo i dopiero w bezpiecznej odległości przystanął, aby wykonać kilka poniżających i bezwstydnych gestów pod adresem Zenusia, który rozcierał dyskretnie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego