spokojny nurt Jaskuli. Salisz ciężko, ze stękaniem pochylał się nad wodą i obmacywał mulisty brzeg, pełen dziur, zakamarków przeróżnych oraz korzeni. Szukał miętusa.<br>- Złowiłeś co? Pastuch wyprostował się z garścią wodorostów. Spojrzał w stronę łąki, gdzie między olszynami stał zdyszany Polek.<br>- Dwa śliże i gaławacza. Ale gaławacza wypuściłem, bo strasznie hadki.<br>- Możemy popróbować na jamce przy kamieniu, chcesz?<br>- A ty przyszedłeś Dziadzię zmienić?<br>- No.<br>- To dawaj. Dziadzia tymczasem zwinął powróz, który kręcił z konopi, przywołał Zazulę wydziobującą z czarnoziemu tłuste robaki i ruszył w stronę domu. Uważne krowy, spostrzegłszy odejście gospodarza, szybko schroniły się w chłodnych krzakach, żeby tam ułożyć się