No, co tam?<br>Jednak kucharz dyskretnie nie wchodził. Istvan musiał otworzyć drzwi, by usłyszeć szept:<br>- Sab, wszystko gotowe.<br>- Dobrze, podawaj - zobaczył, że Pereira włożył białą płócienną marynarkę i białe rękawiczki, występował w pełnej gali.<br>- Chodźmy. Teraz mnie poznasz z lepszej strony - zapraszał. - Koniec z whisky, przechodzimy na wino.<br>Stół nakryty haftowanym obrusem, owoce na słomianym koszyku błyszczały w świetle wiszących lamp. W gliniany dzbanuszek kucharz włożył pomarańczową gałązkę kwitnących pnączy, aż kędzierzawą od zbitych płatków.<br>Ledwie usiedli, Pereira wniósł na tacy parującą patelnię i podsuwał Margit.<br>- O, przyjemnie pachnie.<br>- Bierz śmiało, spróbujesz, możesz mnie chwalić.<br>Wyciągany korek głośno cmoknął. Odebrał butelkę