Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
jest nim bez wątpienia, może przebić się przez tonącą w ciemnościach ciasnotę. Jeśli chodzi o mnie, to jadąc tu rozwaliłbym wiele piętrzących się wzdłuż ścian domów, zdających się zamykać nam drogę, skrzyń, beczek, stosów kartonów i innego wszelkiego sklepowego dobra.
W pierwszym odruchu chcę wyrazić podziw dla jazdy Fujimori San, hamuję się jednak w porę - nie chcę urazić go po raz wtóry.
Stajemy przed małym domkiem, którego drewniane ściany daremnie usiłują rozepchnąć na boki fasady sąsiadów. Nieco więcej światła ukazuje nie kończące się szyldy sklepów, jarzące się rubinowo papiery lampionów, gęstwiny hieroglifów - całą tę japońszczyznę, której tak pragnąłem, ku której przebijałem się
jest nim bez wątpienia, może przebić się przez tonącą w ciemnościach ciasnotę. Jeśli chodzi o mnie, to jadąc tu rozwaliłbym wiele piętrzących się wzdłuż ścian domów, zdających się zamykać nam drogę, skrzyń, beczek, stosów kartonów i innego wszelkiego sklepowego dobra.<br> W pierwszym odruchu chcę wyrazić podziw dla jazdy Fujimori San, hamuję się jednak w porę - nie chcę urazić go po raz wtóry.<br> Stajemy przed małym domkiem, którego drewniane ściany daremnie usiłują rozepchnąć na boki fasady sąsiadów. Nieco więcej światła ukazuje nie kończące się szyldy sklepów, jarzące się rubinowo papiery lampionów, gęstwiny hieroglifów - całą tę japońszczyznę, której tak pragnąłem, ku której przebijałem się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego