dzisiaj ze mną na "Anzelmie", to cóż jest warte całe moje życie i wszystko, com zrobił? Oszustem byłem i ci inni, co mnie uczyli? Nicponiem, krzywdzicielem tylko mojej żony i dzieci, co życia ludzkiego nigdy przeze mnie nie mieli? Cóżem ja siał, że jak wyrosło, to mnie na wstyd, na hańbę w ludzkich oczach, na pośmiewisko i przekleństwo?<br> Umilkł i znowu odwrócił się do okna.<br> Uspokajał się powoli. Zarychta strwożonym wzrokiem patrzył na jego skulone plecy i łysiejącą czaszkę pochylonej głowy<br> Przez to ja dzisiaj, proszę Władzia - usłyszał jeszcze cichy, zgnębiony głos teścia - pierwszy raz w życiu zakryłem twarz przed ludźmi