wyposażenie. Chodzi o to, jakie są nasze zapasy finansowe. Przykre to, ale niestety zupełnie prawdziwe. Kto, tak jak "Nord III", płynie na własny koszt, mając ograniczone finanse, musi z konieczności redukować prędkość, o czym nawet nie będzie myślał żeglarz płynący na firmowym sprzęcie. Dlatego współczesne regaty są komedią finansową. Żaden handicap nie ujmuje przewagi monetarnej zawodowca. Oni płyną, by wygrać. Koszt się nie liczy. Producent odbije sobie wydatki dzięki podniesieniu dochodu, jaki przyniesie reklama. Ja żegluję, by dopłynąć, i ponoszę osobiście potworne koszty.<br> Dla mnie maszt jest konkretną sumą tysiąca dolarów, stawką, jakiej nie wolno w żadnym wypadku przegrać. Gdy wiatr