Typ tekstu: Książka
Autor: Dukaj Jacek
Tytuł: Czarne oceany
Rok: 2004
go okrutnie od świeżej rany.
Z góry, z ulicy, ktoś krzyczał. Z posiekanego wiadra foliowego wypływała resztka wody.
Marina, znowu przytomna, próbowała wstać.
- Oni zaraz...
- Nie dasz rady, leż.
Rzeczywiście - osunęła się z powrotem na beton, zaplątana w płaszcz Nicholasa.
Hunt odrzucił ergokarabinek i uklęknął nad ogłuszonym agentem. Zerwawszy mu hełm, oparł jego głowę o swoje kolano. W lewą dłoń, do której czucie właśnie powracało pod postacią kłującego bólu, ujął Trupodzierżcę. Przycisnął jego pysk do potylicy jęczącego mężczyzny i nacisnął spust. Rozległ się ostry trzask, agentem zatelepało, na odsłoniętym karku zalśniły mu kropelki jasnej krwi. Następnie Hunt przyłożył wargi Trupodzierżcy do
go okrutnie od świeżej rany.<br>Z góry, z ulicy, ktoś krzyczał. Z posiekanego wiadra foliowego wypływała resztka wody. <br>Marina, znowu przytomna, próbowała wstać. <br>- Oni zaraz... <br>- Nie dasz rady, leż. <br>Rzeczywiście - osunęła się z powrotem na beton, zaplątana w płaszcz Nicholasa. <br>Hunt odrzucił ergokarabinek i uklęknął nad ogłuszonym agentem. Zerwawszy mu hełm, oparł jego głowę o swoje kolano. W lewą dłoń, do której czucie właśnie powracało pod postacią kłującego bólu, ujął Trupodzierżcę. Przycisnął jego pysk do potylicy jęczącego mężczyzny i nacisnął spust. Rozległ się ostry trzask, agentem zatelepało, na odsłoniętym karku zalśniły mu kropelki jasnej krwi. Następnie Hunt przyłożył wargi Trupodzierżcy do
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego