w sklepie Cyrsona usłyszałem taką rozmowę naszych sąsiadek:<br>- Słyszała pani? Złapali tego wariata, co po Brętowie biegał i ludzi straszył.<br>- Też coś! To nie był wariat, ale zboczeniec, moja droga.<br>- Jezus Maria! Zboczeniec, mówi pani?<br>- A tak, zboczeniec! Jaki normalny wariat biega po cmentarzu i dzwoni? Jaki wariat zakłada sobie hełm na głowę i lezie przez ulice? Normalny wariat, proszę pani, robi za Napoliona albo za Mickiewicza.<br>- A bo to wiadomo? - wtrąciła się teraz nowa rozmówczyni. - Moja szwagierka mówi, bo ona tam mieszka, że to nie był wcale wariat, tylko natchniony, święty jakby człowiek. Raz stał podobno na dachu i mówił