na to wyłożyć co najmniej 6 miliardów złotych (osłony socjalne, koszty zamykania kopalń, organizacja nowych miejsc pracy) związkowcy chcą zamienić w jego karykaturę. Wygląda na to, że spustoszenia, jakie powstały podczas kilkudziesięciu lat funkcjonowania PRL-u, są równie ciężkie w górnictwie jak w umysłach. Żadna grupa zawodowa nie uzyskała tak hojnej ochrony i pomocy. Żądanie licytujących się organizacji związkowych, dla których nawet kilkudziesięciotysięczne odprawy to za mało, brzmią dość bezwstydnie. Aż chciałoby się powiedzieć: jak nie to nie.<br><br> Dzisiaj górnicy są przekonani, że zapowiadane manifestacje w Warszawie, stały związkowy nacisk, twardość w negocjacjach z rządem, a może także strajki przyniosą im