Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
Wyjaśniłby rzeczywiste przyczyny. Stchórzył! Bez wątpienia stchórzył! Pełen rozgoryczenia, żalu, wściekłości zajechałem na most kolejowy, niedaleko ulicy Avezzano. Most się trząsł. Pociągi dudniły. Po drodze do domu zewsząd wrzaski, nawoływania, radiowa muzyka. Porzuciłem więc zaraz myśl, żeby uspokoić nerwy marszem. Perspektywa samotnego pokoju także mnie nie pociągała. Toteż kiedy w holu "Wandy" wpadłem na Malińskiego, z wdzięcznością Przyjąłem Propozycję, żeby z nim razem wyjechać za miasto. Być w ruchu, nie patrzeć wciąż na jedno i to samo, zająć się jakąś rozmową- oto czego potrzebowałem! Maliński wrócił do swego pokoju po psa, ja ze złością rzuciłem u siebie na łóżko niepotrzebne notatki
Wyjaśniłby rzeczywiste przyczyny. Stchórzył! Bez wątpienia stchórzył! Pełen rozgoryczenia, żalu, wściekłości zajechałem na most kolejowy, niedaleko ulicy Avezzano. Most się trząsł. Pociągi dudniły. Po drodze do domu zewsząd wrzaski, nawoływania, radiowa muzyka. Porzuciłem więc zaraz myśl, żeby uspokoić nerwy marszem. Perspektywa samotnego pokoju także mnie nie pociągała. Toteż kiedy w holu "Wandy" wpadłem na Malińskiego, z wdzięcznością Przyjąłem Propozycję, żeby z nim razem wyjechać za miasto. Być w ruchu, nie patrzeć wciąż na jedno i to samo, zająć się jakąś rozmową- oto czego potrzebowałem! Maliński wrócił do swego pokoju po psa, ja ze złością rzuciłem u siebie na łóżko niepotrzebne notatki
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego