tygodnie i bez przerwy pisał, poprawiał, szlifował, układał kolejne tomiki. Jeden z wierszy miał aż 60 wersji. Potem następowała dwu-, trzytygodniowa przerwa: upijał się do nieprzytomności, bił, dokonywał samookaleczeń. Pił wszystko: bełty, spirytus salicylowy, wodę brzozową (w jednym z utworów żartował, że służy mu na żołądek). Za wiersze otrzymywał ogromne honoraria, które w całości przepijał. Gdy przyznano mu stypendium związków twórczych, zastanawiano się, czy zamiast pieniędzy nie podarować mu butów lub płaszcza na zimę. Był też inny Wojaczek: wrażliwy, czuły i delikatny, co najlepiej widać w listach do matki i jego największej miłości Teresy Ziomber. Skończył jako samobójca. Próby pozbawienia się