Człowiek przez trzy lata skakał koło tych drani, a oni ci mnie zlali. Gdzie ty idziesz?<br>Poszli do baru "Pod Winogronami". - Napijesz się czegoś?<br>- Owszem.<br>- Może jeszcze jedną?<br>- Dobrze, Rudek, ale ja płacę.<br>- Głupstwo. Poszukamy coś, jak myślisz?<br>- Tak, ale do mojego mieszkania nie można, bo wiesz...<br>- No, to do hotelu; w "Narodowym" mam znajomego portiera.<br>Prosto z baru udali się na Planty. Była godzina dziesiąta. Głównymi alejami różnorodny tłum posuwał się z wolna w obu kierunkach. Tu i ówdzie, szczególnie w miejscach mało oświetlonych i osłoniętych drzewami, spacerowały kokoty. Z daleka można je było poznać po krótkich sukniach, żakiecikach, papierosach