ciepła pościel, ubrania, forsa pod bielizną, paski, krawaty, bety, skłębiona masa wszelakiego dobra, tak ściśnięta, że nic dziwnego, iż lada chwila przepełnione szafy pękną, a cała ich zawartość wysypie się na zimne ulice - bo już za moment dziesiątki i setki ludzi, z teczkami, w krawatach, szelkach i apaszkach Hermčs wypadną hurmą przez drzwi i ruszą ku wąskim szczelinom zejść do kolejki podziemnej, bezwiednie i prawie bezkrwawo odtwarzając Eisensteinowską scenę masakry na odeskich schodach. Lecz na razie jest jeszcze cicho, włóczędzy śpią obstawieni workami pustych puszek po napojach gazowanych. Kaucja za puszkę to pięć centów, dziesięć centów w Michigan, gdzie pewnie hula