a chirurg stał z otwartymi ustami, jak gdyby rażony piorunem. Zjawienie się limuzyny nie zdziwiło go bynajmniej, wszakże rozpoznał ją od razu, lecz przerażona, zdawałoby się obłąkana twarz, którą zobaczył za białą szybą oświetlonego samochodowego wnętrza, wydała mu się czymś tak niesamowitym, że o mało nie krzyknął. Brodata, wykrzywiona twarz huśtająca się w oknie przemknęła przed nim jak obraz zupełnie niewiarygodnej, wariackiej wizji! Limuzyna już dawno zniknęła za węgłem, w oddali powoli zamierała alarmująca trąbka, chirurg zaś wciąż jeszcze tkwił pośrodku jakiejś kałuży i bezmyślnie wodził oczami wokoło.<br>- Co się stało? - zapytał głośno.<br>Potem podniósł głowę, spojrzał w niebo, spoważniał, odwrócił się