O lo Boga, lo świentego,<br> Coby nic nie było z tego.<br><br> KMIEĆ STARY<br><br> O na ten tryjont Boży<br> Niech nam kto we łby włoży<br> Mądrość, jaką się da,<br> I dalej w nas ją pcha!<br> Cha, cha!<br><br><page nr=341><br> SAJETAN<br> strasznym głosem<br>Gnizdy jedne, wont!!<br> Wszyscy trzej rzucają się na chłopów i wyrzucają ich. Tamci uciekają w popłochu, pozostawiając stojącego chochoła na lewo. Chochoł powoli się wywraca i leży. Słychać okrzyki takie, jak: Wspomagaj Bóg! Ludzie na świecie! Wciórnaści! Rany Boskie! Kiz dziadzi! O, Jezu!! itp., bez liku. Sajetańczycy pracują nad chłopami w milczeniu, sapiąc tylko ciężko. Ledwo wrócili na środek sceny, I Czeladnik krzyczy