Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
w stronę jeziora.
W olszynie odetchnęli wilgotnym cieniem. Potem motor wyskoczył na grzbiet wysokiej wydmy. Okrążali jezioro. Autko na brzegu, maciupeńkie wobec bezmiaru wody. Rybak, też mały. Za to trzy wędy bambusowe, niemodne biegły istnym przęsłem nad jezioro.
Zaskoczył Hansa nowy krajobraz. Tak był przywykł do olch, a tu las iglasty i gałęzie sypiące żywicą. Bo Polak zjechał z drogi i zaczął slalomować między pniami. Aż dławiły ostrym zapachem rozjeżdżane paprocie. Teraz pod górkę. Jeszcze w bok. Polanka. Prawie że polana. Jak łeb Gargantui na kamedułę.
Polak zgasił motor. Ręką wskazał kępę sosen. Rozchylając kaliny i czarny bez, szli pod górę
w stronę jeziora. <br>W olszynie odetchnęli wilgotnym cieniem. Potem motor wyskoczył na grzbiet wysokiej wydmy. Okrążali jezioro. Autko na brzegu, maciupeńkie wobec bezmiaru wody. Rybak, też mały. Za to trzy wędy bambusowe, niemodne biegły istnym przęsłem nad jezioro. <br>Zaskoczył Hansa nowy krajobraz. Tak był przywykł do olch, a tu las iglasty i gałęzie sypiące żywicą. Bo Polak zjechał z drogi i zaczął slalomować między pniami. Aż dławiły ostrym zapachem rozjeżdżane paprocie. Teraz pod górkę. Jeszcze w bok. Polanka. Prawie że polana. Jak łeb Gargantui na kamedułę. <br>Polak zgasił motor. Ręką wskazał kępę sosen. Rozchylając kaliny i czarny bez, szli pod górę
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego