to jego powiedzenie "austriackie gadanie". Wynikało ono oczywiście z dwustronnego niezrozumienia. Ojciec nie mógł pojąć, że nie jest już tamtym ojcem, że wszystko się zmieniło, że w gruncie rzeczy zostały mu jeszcze jakieś resztki pamięci i nazwisko, że ludzie wciąż kłaniają mu się na ulicach i telefonują, by złożyć życzenia imieninowe, ale poza tym był innym człowiekiem, z innymi przyzwyczajeniami, innymi tęsknotami, jeśli je w ogóle miał. My zaś nie potrafiliśmy go zaakceptować takiego, jaki był, jakby liczyło się nie to, że był, ale że był nie ten sam. <br><br>Wykłócał się o każdy najmniejszy drobiazg, krzywo rozłożony obrus, źle ustawione buty