Otwórz mu! - krzyknęła stamtąd. - I nie zapomnij pocałować w pierścień!<br>Stałeś, Rabbi, przed furtką, z łysiną jeszcze wyższą, niż gdym cię przed dwoma laty widział w Londynie, i miałeś na sobie wykwintny ciemny płaszcz, w którym kołnierz postawiłeś, a przez to skojarzyłeś mi się z ważną osobistością, starającą się zachować incognito, tak przynajmniej mógłby to pokazać reżyser mydlanych oper. Wyciągnąłem rękę, a ty niezręcznie przełożyłeś do lewej kwiaty i uścisnąłeś mi dłoń; niby ciepło, ale jakiegoś diabła miałeś w oku.<br>- Cieszę się, że cię tu widzę i że - uśmiechnąłeś się - stara miłość nie rdzewieje; mieszkasz u niej?<br>Nachyliłeś się konfidencjonalnie i