czwórkę na ramionach. Wykrzykiwał wtedy jakieś fragmenty swoich wierszy. Pod wpływem alkoholu stawał się mocny jak tur i trzeba było nie lada wysiłku, aby zmusić go do uległości. Myślę, że dalsze nieprzyjemności, z jakimi się spotykał już w Warszawie, jeszcze bardziej pogłębiły w nim chęć zapominania o całym świecie. Był indywidualnością nie znoszącą ograniczeń, jakie narzucano mu z góry.<br>Kto by się spodziewał, że ten niefrasobliwy autor wielu kpiarskich, groteskowych czy wręcz satyrycznych wierszy był w życiu codziennym uśmiechniętym, wesołym panem, sypiącym wokół żartami, ten by się grubo mylił. Konstanty był raczej małomówny, poważny, nieskory do aluzyjnych dowcipów. Tylko od czasu