miałam i miałem wybór, ale jedno tylko było pewne: że jutro rozstaniemy się z tym miastem, z kamiennymi lwami przy wejściu na most nad Tygrysem, z małpeczkami, ale czy rozstanę się z nimi jako jedna z nich, Hermie, czy jako Andy, jak mnie nazywały, usłyszę na pożegnanie te, a nie inne słowa:<br>- We love you!<br>i pomyślałem, czy nie zostać z nimi, być już tylko Hermie, bo może to uwolniłoby mnie na zawsze od tej niepokojącej dwoistości, i wydało mi się to naraz tak pociągające,<br>i niespodzianie przypomniało mi się to zdarzenie, o którym moja mama po kilku kieliszkach szampana (myśląc, że