twarzy. Czasem wpadał do pokoiku matematyk, zapełniał go brodą i głosem i wołał:<br>- Wybrniesz z tego, przyjacielu! Młody łeb jest z kamienia. Czuj duch, głowa do góry!<br>Ta życzliwa rada była najtrudniejsza do wykonania, Adasiowi bowiem wciąż się jeszcze zdawało, że nieszczęsną jego głowę uprzemysłowiono: raz huczał w niej młyn, innym razem miały w niej siedlisko kamieniołomy. To było najgorsze, że po każdej wizycie matematyka miewał sny niespokojne, pełne zmor i widzeń. Śniło mu się, że srogi rycerz z portretu rżąc końską modą zdejmuje z zawiasów drzwi i wynosi związawszy oba skrzydła brodą.<br>Lipcowe noce odurzały zapachami, a dni były błękitne, jak