po głowie... myśl, którą niełatwo byłoby wypowiedzieć, a która pierzchła i już nigdy nie wraca...<br>W tej chwili usłyszał trzask łamanej gałęzi. Obejrzał się. Może dwadzieścia metrów za nim, ścieżką, która wiodła od leśniczówki, szedł Tyrolczyk - kudłaty lokator plebanii. Jego pojawienie się było tak nagłe i tak nieoczekiwane, że Paragon instynktownie ukrył się za pień olchy. Z ukrycia widział krępą postać jegomościa migającą między pniami. Z jego ruchów, z postawy widać było, że skrada się ostrożnie. Gdy wyłonił się spoza drzew, bystre oko detektywa spostrzegło, że nieznajomy niesie jakiś przedmiot pod ręką. Zastanowiło go, czego o tej porze i w tej