Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
a spod kancelarii odjeżdżała akurat kawalkada wozów z Ministerstwa Finansów.
- Chciałam to panu pokazać, panie ministrze.
Ziętarski po raz tysięczny skarcił się w duchu za idiotyczny pomysł pozostawienia tej dziewczyny w składzie swego personelu. Była niemal klasyczną blondynką z męskich dowcipów: długonogą, długowłosą, obdarzoną imponującym biustem i nie zawsze imponującym intelektem. Nie odzywała się zbyt często, a jej angielski zaskakiwał poprawnością akcentu i dużym zasobem słów - to go chyba zmyliło. Była jak ślicznie obudowany magnetofon, który wiedzę łykał i odtwarzał, ale jakoś nie zamierzał wykorzystywać. Ktoś taki nie zagrzałby miejsca w szanującej się firmie. Zapewne dlatego Ewę upchnięto w Kancelarii Premiera
a spod kancelarii odjeżdżała akurat kawalkada wozów z Ministerstwa Finansów.<br>- Chciałam to panu pokazać, panie ministrze.<br>Ziętarski po raz tysięczny skarcił się w duchu za idiotyczny pomysł pozostawienia tej dziewczyny w składzie swego personelu. Była niemal klasyczną blondynką z męskich dowcipów: długonogą, długowłosą, obdarzoną imponującym biustem i nie zawsze imponującym intelektem. Nie odzywała się zbyt często, a jej angielski zaskakiwał poprawnością akcentu i dużym zasobem słów - to go chyba zmyliło. Była jak ślicznie obudowany magnetofon, który wiedzę łykał i odtwarzał, ale jakoś nie zamierzał wykorzystywać. Ktoś taki nie zagrzałby miejsca w szanującej się firmie. Zapewne dlatego Ewę upchnięto w Kancelarii Premiera
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego