tak nocą, jak i za dnia. Nocą cisza wypełniała korytarze i sale, jedynie on sam, patrolujący piętra, mógłby w niej uchodzić za ducha. Za dnia natomiast, jeszcze w początkach pracy, czasami przyglądał się studentkom, co lepszym egzemplarzom, ale wkrótce znudził mu się ten fantazjotwórczy przegląd żeńskiej części humanistyki. Podział na intelektualistki i dupy rozwiewał wszelkie nadzieje. I jedne, i drugie były strasznie konkretne: w chodzie, gestykulacji, w doborze słów, ubioru. Tkwiła w tym za bardzo czytelna, za bardzo pragmatyczna przyczyna. Wiadomo, większość z nich pochodziła z małych miasteczek, zapadłych wsi popegeerowskich, więc awans społeczny liczył się najbardziej. Jak się nie załapało