wszystko, na co go było stać, nie bacząc, iż biegnie w kierunku przeciwnym rodzinnemu domowi. Dawno już umilkł za nim tupot butów milicjanta, kiedy wreszcie zatrzymał się, znacznie bliższy Bielan niż Mokotowa, na którym mieszkał.<br>Zanim o wpół do trzeciej dotarł do domu, zdążył sobie jeszcze przypomnieć, jaki to ważny interes miał do załatwienia na mieście. Zdążył nawet sprawdzić, że zarówno kupony, jak i pieniądze ma przy sobie w stanie, jak mu się wydawało, prawie nienaruszonym. Zdążył też pomyśleć, że może jeszcze wysłać tego cholernego toto-lotka w niedzielę przed dwunastą, i ta myśl pocieszyła go ostatecznie. Poszedł spać syt wrażeń