opowiada od godziny", szepnął mój sąsiad. "Pewnie wariatka, pewnie zwolniono ją niedawno z zakładu". A jednak staliśmy nieporuszeni, słuchaliśmy w napięciu, nawet na twarzach dzieci gasły stopniowo uśmiechy.<br>Co mówiła, co opowiadała, nie jest możliwe do powtórzenia a tym mniej streszczenia. W jej monologu strzępy własnego życia wlokły za sobą inwokacje do "Madonny, Jezusa i Wszystkich Świętych", błagania przeplatały się z oskarżeniami i przekleństwami, oskarżenia i przekleństwa wyszarpywały z wirów strzępy własnego życia, i tak w kółko, w zamęcie, w jasności, w zamęcie, w jasności...<br>Przyglądał się temu i przysłuchiwał stojący opodal zakonnik franciszkanin. Gdy rozległy się trzy uderzenia dzwonu Świętej