Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Akademia pana Kleksa
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1946
kieszeni futra.

W miarę znikania płomyków w sali poczęło się
ściemniać, aż wreszcie zapadł mrok zupełny. Co
się dalej działo , nie wiem. Ogarnięty trwogą wybiegłem
na schody i nie wiedząc nawet kiedy i jak, znalazłem się
na dziedzińcu.

Była piękna, mroźna noc grudniowa. Śnieg przestał
padać i w świetle księżyca iskrzyła się
jego biel.

Cała Akademia, jej mury i park widoczne były jak na dłoni.

Mignęła mi przed oczami postać Anastazego, a po chwili
usłyszałem zgrzyt zamka. Anastazy otworzył bramę i jak
przez sen zobaczyłem przesuwające się przede mną wydłużone
cienie moich kolegów.

Chciałem krzyknąć: "Do widzenia, chłopcy!",
ale głos zamarł
kieszeni futra.<br><br>W miarę znikania płomyków w sali poczęło się <br>ściemniać, aż wreszcie zapadł mrok zupełny. Co <br>się dalej działo , nie wiem. Ogarnięty trwogą wybiegłem <br>na schody i nie wiedząc nawet kiedy i jak, znalazłem się <br>na dziedzińcu.<br><br>Była piękna, mroźna noc grudniowa. Śnieg przestał <br>padać i w świetle księżyca iskrzyła się <br>jego biel.<br><br>Cała Akademia, jej mury i park widoczne były jak na dłoni.<br><br>Mignęła mi przed oczami postać Anastazego, a po chwili <br>usłyszałem zgrzyt zamka. Anastazy otworzył bramę i jak <br>przez sen zobaczyłem przesuwające się przede mną wydłużone <br>cienie moich kolegów.<br><br>Chciałem krzyknąć: "Do widzenia, chłopcy!", <br>ale głos zamarł
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego