szkoły? - upewniała się Danuta Hrabicz.<br>- Z najwyższą niechęcią - odpowiadała Milka.<br>- Nie kłamałam, faktycznie szłam do szkoły, a nawet dotarłam na drugą lekcję.<br>Była sobota, początek grudnia, pomału za oknami robiło się coraz jaśniej. Myślałam o ulicach w świątecznym szpalerze choinek na witrynach, o śniegu, który, kiedy rozstąpiły się te chmurzyska, iskrzy w słońcu na Plantach, o lekkim mrozie poszczypującym w policzki - iść, iść przed siebie, Starowiślną i Sienną, w cieplutkim białym kożuszku, w ukochanych wytartych riflach, w ślicznych nowych kozaczkach - moje ciałko tak strasznie lubi wędrować - patrzą na nie faceci, ale ono nie do was idzie, przed siebie niosą je nogi