Typ tekstu: Książka
Tytuł: Klechdy domowe
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1960
nie mogło usnąć, choć przy jego łóżku czuwał troskliwie dziadek, otulał kołdrą, poprawiał poduszki i podawał wodę z malinowym sokiem.
- Śpij, Pietrek, śpij! - mówił stary. - Słyszysz? Przecież to północ bije...
Chłopiec popłakiwał jednak i niespokojnie poruszał się na łóżku. Nie mógł spać.
Wtedy to właśnie księżyc zaświecił prosto w okno izdebki i zalśnił pięknie na świeżo wyczyszczonej wielkiej lampie z miedzi, wiszącej na gwoździu u drzwi. Tę lampę podarował kiedyś dziadkowi nadsztygar*.

Dziecko spojrzało zaciekawione. Lampę znało, bo przecież dziadek co dzień zabierał ją ze sobą na kopalnię. Ale w świetle księżyca lampa wydawała się chłopcu inna, większa, wspanialsza, taka właśnie
nie mogło usnąć, choć przy jego łóżku czuwał troskliwie dziadek, otulał kołdrą, poprawiał poduszki i podawał wodę z malinowym sokiem. <br>- Śpij, Pietrek, śpij! - mówił stary. - Słyszysz? Przecież to północ bije... <br>Chłopiec popłakiwał jednak i niespokojnie poruszał się na łóżku. Nie mógł spać. <br>Wtedy to właśnie księżyc zaświecił prosto w okno izdebki i zalśnił pięknie na świeżo wyczyszczonej wielkiej lampie z miedzi, wiszącej na gwoździu u drzwi. Tę lampę podarował kiedyś dziadkowi nadsztygar*. <br><br>Dziecko spojrzało zaciekawione. Lampę znało, bo przecież dziadek co dzień zabierał ją ze sobą na kopalnię. Ale w świetle księżyca lampa wydawała się chłopcu inna, większa, wspanialsza, taka właśnie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego