pięćdziesiątych i przynależności pokoleniowej - należy pamiętać, jeśli zrozumieć się pragnie wyjątkowe uczulenie czytelnika na odbiór czasopisma docierającego "z centralnych regionów wszechświata, z eleganckich dzielnic metropolii Pana Boga", jak nazwie to po latach dwudziestu Tadeusz Konwicki, należący zresztą do tego samego pokolenia, w swoim Kompleksie polskim , tym najrozpaczliwszym wołaniu z ciemności, izolacji i zapomnienia.<br>Warszawa roku 1954 doczekała się żywego i precyzyjnie dokładnego zapisu w Dzienniku Tyrmanda, wydaje się jednak właściwe szczególnie mocno podkreślić sprawę dla lat tych centralną, a przez Tyrmanda ze względów kompozycyjnych przeniesioną na płaszczyznę bardziej osobistą, a mianowicie problem całkowitego niemal odcięcia od reszty świata, zepchnięcia Warszawy na