Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Morze
Nr: 10
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1961
krok za krokiem podchodzi do pisklęcia, które oczekując rodziców, wysunęło się poza ochronne koło starych, Odganiana krzykiem i groźnie rozstawionymi skrzydłami skua nie odlatuje. Czeka tylko widać dogodnej chwili.
- Proszę uważać - słyszę naraz. I płomienna broda mego towarzysza miga mi tylko wśród skał. Biolog przez chwilę wyszukuje wśród stosów skorupek jaj najmniej zniszczoną i szybko układa ją pośrodku najbliższego pustego gniazda. Nim zdołał odskoczyć w boss przy jajku zjawia się pingwin. Zapewne samiczka. Kamienieję ze zdumienia. Wybałusza oczy, otwiera powoli dziób z którego biegnie ni to bulgot ni syk. Powoli schyla się z wygiętym jak pałąk grzbietem. Krótka szyjka wydłuża się
krok za krokiem podchodzi do pisklęcia, które oczekując rodziców, wysunęło się poza ochronne koło starych, Odganiana krzykiem i groźnie rozstawionymi skrzydłami skua nie odlatuje. Czeka tylko widać dogodnej chwili. <br>- Proszę uważać - słyszę naraz. I płomienna broda mego towarzysza miga mi tylko wśród skał. Biolog przez chwilę wyszukuje wśród stosów skorupek jaj najmniej zniszczoną i szybko układa ją pośrodku najbliższego pustego gniazda. Nim zdołał odskoczyć w boss przy jajku zjawia się pingwin. Zapewne samiczka. Kamienieję ze zdumienia. Wybałusza oczy, otwiera powoli dziób z którego biegnie ni to bulgot ni syk. Powoli schyla się z wygiętym jak pałąk grzbietem. Krótka szyjka wydłuża się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego