nad prezentem dla niej. Nauczyłem się w języku migowym zdania: o czym mam dzisiaj opowiadać. Nie odczytała chyba dokładnie tego, o co chciałem zapytać, ale była zachwycona. Obydwoje uśmiechali się promiennie. Kasia zamigała. Paweł spoważniał. Tym razem sytuacje się odwróciły. To on mówił. W imieniu swoim i siostry. O tym, jak bardzo lubią moje wizyty, o tym, jak niewielu jest tak wyjątkowych ludzi, którzy akceptują cudze ułomności, o tym, że stałem się niemal członkiem rodziny, o tym, że Kasia nie miała tak miłego towarzystwa, od kiedy skończyła naukę w Ameryce, że tutaj nie ma właściwie żadnych znajomych i cały czas spędza albo