tuż obok wycelowanej w nas lufy, która była<br>tak bliziutko, że nabrałem nieprzepartej ochoty, aby wetknąć w dziurkę<br>u jej końca palec. Matka jednak widocznie coś przeczuła, bo syknęła:<br> - Chodź tu, w środek. - I przeciągnęła mnie z tego brzegu między<br>siebie a wujenkę Jadwinię.<br> Za trumną pieśń w pewnej chwili jak gdyby skonała, nie dochodząc do<br>nas choćby tym dalekim szemraniem, i nieoczekiwanie uratowała ją babka,<br>która zaczęła śpiewać: "Dobry Jezu, a nasz Panie, daj mu wieczne<br>spoczywanie''. Jakiś czas to jej śpiewanie ciągnęło się samotnie, a<br>niektórzy nawet ze zgorszeniem spoglądali na babkę, lecz na szczęście<br>wspomogła babkę swoim skowronkowym głosem