na weekendy, wizyty, drinki. Szczerze mówiąc, nawet się ucieszyłem. Bo nie miałem jakoś nigdy do tego towarzystwa przekonania. Później dowiedziały się córki i cała rodzina. Jak pan w firmie pogadał z sekretarką, to do tej pory dziwnie na mnie patrzy i zaczęła przychodzić w miniówach. Dobrze, że jestem właścicielem. Bo jak nic by się mnie pozbyli. W rodzinie stałem się czarną owcą. Teściowie powiedzieli, że jestem dewiantem, a rodzice skierowali do psychologa. Mówiłem, tłumaczyłem, ale wie pan, że z plotką się nie wygra. Żona nic, tylko się zamykała w kuchni i płakała. Do niej przychodziły te pieprzone psiapsiółki z osiedla i ją