z ciocią w teatrze albo <br>że pojechałyśmy na przejażdżkę. Wystarczyło <br>powiedzieć, że dziadek mój posiada willę pod miastem, <br>albo rzucić o Katarzynie i Janie słowo - "służba", <br>aby wywołać w nich jakieś dziwne podniecenie. Były <br>w obcowaniu jeszcze łatwiejsze od Jasi, gdyż w stosunkach <br>z nimi nie tylko, że nie musiałam (jak to bywało z innymi <br>znajomymi dziećmi) dotrzymywać im pola w wyczynach, ale <br>nawet rozwijać, jak przed Jasią, świata urojonych przygód <br>i zdarzeń. <br><br>Imponowałam im jak gdyby przez to samo, że istniałam. <br><br><br>Było to nowe i naprawdę oszałamiające. Zostać <br>tak od razu z dzikiej, samotnej dziewczynki, kopciuszka wszystkich <br>dziecinnych zebrań, ośrodkiem zainteresowania