ogonem obciążonego rozpoznawczym kontenerem "D" MiG-a pozostawały rozległe, kolorowe pola, zagubione w nich chłopskie zagrody, przykucnięte do ziemi kępy drzew i ciemne zagajniki, strojne teraz w wydłużające się z każdą minutą cienie. Lot w takich warunkach tuż nad samą ziemią z pewnością przerażał, ale upajał zarazem, jak zakazany owoc, jak piętnowany wszędzie narkotyk. Niech się schowa wyścigowy motocykl, niech się schowa szaleńcza jazda najlepszym nawet sportowym samochodem albo kolejką grozy w wesołych miasteczkach. Całe szczęście, że zaledwie dzień wcześniej na pamięć wyuczył się całej planowanej trasy lotu, wszystkich miejscowości, wszystkich przeszkód terenowych, wszystkich niebezpiecznych dla niego "mebli", które teraz rozpoznawał