oddziałem kosynierów, myliły mu się czasy i ludzie, wodzem powstania był raz Langiewicz, a raz Kościuszko, o Traugucie mówił "Trygut", gubił wątek opowiadania i znów zaczynał od początku.<br><br>- Zaraz... o czym to mówiłem?... Aha... Pod Wąchockiem, pamiętam jak dziś... zebrałem w lesie moich kosynierów... a tęgi byłem wojak... i... tego... jakeśmy wypadli z lasu - Moskale w płacz: "Paliaki nie ubiwajcie! Bierzcie, powiadają, w plen!" A my ich do naczelnika... Dwadzieścia tysięcy było tego tałałajstwa...<br><br>Żona Franciszka, zgrzybiała staruszka z brodawkami na twarzy, kwękając i stękając sprzątała pokoje kawalerskie. Przychodziła także do nas i wystrzępionym wronim skrzydłem zamiatała podłogę, zbierała śmieci na